Recenzja filmu

Post tenebras lux (2012)
Carlos Reygadas
Adolfo Jiménez Castro
Nathalia Acevedo

Barbarzyńcy w ogrodzie mistyka

Meksykanin chętnie podrzuca interpretacyjne tropy: cytuje Tołstoja, przypomina nazwiska Marcela Duchampa i Hegla, a tytuł jego filmu – "Światło po ciemności" – podpowiada, że oto mamy do
Kino Reygadasa ufundowane jest na osobliwym szantażu. Jeśli nie przyjmiesz warunków reżysera, nie masz wstępu do filmowej świątyni snobizmu. Reygadas mówi własnym językiem, nieskodyfikowanym, chaotycznym. Ma swoje własne wizualne klucze, narracyjny rytm, który zaburza bez ostrzeżenia. Dziwność jego kina jest obietnicą, ale też ograniczeniem. Żeby uznać prawdę Reygadasowego filmu, trzeba przyjąć jego optykę, nie kwestionować, nie stawiać pytań, poddawać się iluzji. W przeciwnym wypadku stajemy się barbarzyńcami w ogrodzie sztuk Meksykanina. Bluźniercami bez wrażliwości.

Sęk w tym, że Reygadas wcale nie mówi nic wielkiego. Mnoży na ekranie piękne obrazy, zmienia tonację i estetyczne klucze. Są tu elementy baśni, realistyczne obrazki z prowincji, minimalistyczne ujęcia "rodziny we wnętrzu" i symboliczne sekwencje rozgrywające się w saunie, miejscu rytualnych seksualnych zbliżeń. Meksykanin chętnie podrzuca interpretacyjne tropy: cytuje Tołstoja, przypomina nazwiska Marcela Duchampa i Hegla, a tytuł jego filmu – "Światło po ciemności" – podpowiada, że oto mamy do czynienia z opowieścią o rozpadzie i odradzaniu się świata. Nie jest sztuką poskładać części układanki porozrzucane przez Meksykanina. Większej trudności nastręcza ułożenie ich tak, by ujawnił się ukryty filmowy sens. Bo "Post Tenebras Lux" to kino chaotyczne, w którym bezład staje się samoistną wartością.  

Od lat Reygadas jest pupilem canneńskich jurorów. Wszystkie cztery jego pełnometrażowe filmy trafiały do konkursów tego prestiżowego festiwalu, a "Ciche światło", film na wskroś pretensjonalny, przyniosło mu nagrodę dla najlepszego filmu w 2007 roku. Także "Post Tenebras Lux" spotkało się w Cannes z entuzjazmem. Film, który podzielił publiczność na żarliwych zwolenników i zniesmaczonych przeciwników, dał Meksykaninowi nagrodę za reżyserię. W konkursie, w którym obok niego stawali Haneke, Mungiu czy Seidl wydaje się to werdyktem tyleż absurdalnym, co niesmacznym. Bo film Reygadasa to pusta obietnica i kino fałszywej głębi. Manieryczne i wystudiowane, tylko udaje autentyzm i minimalizm.

Meksykański reżyser mówi o swym kinie, że aby je w pełni zrozumieć, należy pochylić głowę, wyłączyć myślenie i dać się ponieść filmowej energii. Być może to właśnie jest klucz do "Post Tenebras Lux". Jeśli spróbujemy szukać w tym obrazie intelektualnych znaczeń czy śladów linearności, czeka nas rozczarowanie. Bo "czołowy mistyk latynoamerykańskiego kina" doświadcza kina w sposób tak intymny, że najwyraźniej nie potrafi podzielić się swoim przeżyciem z widzem o ciut mniejszej wrażliwości. Jego "Post Tenebras Lux" uwodzi. Kadry z charakterystyczną rozmytą winietą tworzą oniryczną aurę, a obraz fal rozmywających się na plaży czy ujęcie neonowego fauna w kolorze krwistej czerwieni są zwyczajnie piękne. Problem w tym, że po zakończeniu filmowego seansu niewiele wynika z tej urokliwej, tajemniczej feerii. 
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones